mimo lekkiego zmęczenia fizycznego zdecydowalem sie obejrzec i po raz kolejny reżyser Bergman mnie nie zawiódł. o czym jest ten film? właściwei o tym samym, o czym zawsze opowiada. o braku zrozumienia miedzy ludźmi, rozpaczliwych gestach mających je zastąpic, ludkim egoiźmie i obojętnosci na drugiego czlowieka. o szeptach i krzykach. i o trzech siostrach, miedzy ltprymi trudno o porozumienie. jestej ejszce niesamowita postać Anny - dziewczyny z zewnątrz, ktor potrafi umierającej dac to, czego nie potrafia podarowac najbliższe osoby połączone wspomnieniami i więzami rodzinnymi.
jednak chyba największa sila filmu to forma. zdjęcia bodajze wyroznione Oscarem utzrymane w kolorystyce czerwieni, bieli i czerni są prawdziwie uwodzicielskie. no i trzy świetne kreacje sprawdzonych bergmanowskich aktorek - Liv Ullman, Harriet Anderson i zwlaszcza Ingrid Thulin.
nie bezznaczenia jest tez zaburzenie chronologii i wprowadzenie retrospekcji, zdaje mi sie ze wzmacniają one emocjonalną sile filmu i sprawiają, ze staje sie bardziej poruszający.