...bo zegary tak szybko tykają. Tam było tak cicho i pusto. Ta czerwień jakby wysysała ostatnie pokłady witalizmu ze wszystkich, co się z nią stykali. To milczenie panujące między ludźmi raniło mocniej niż najgorsza obelga. Tak blisko, a tak daleko. Tak rodzinnie, a zarazem tak obco.
Szczerze mówiąc- uprzejmie przepraszam z góry za tych, co się poczują dotknięci- film ten jakoś znacząco mnie nie poruszył. Muszę przyznać, że umieranie np. w hospicjum człowieka z chorobą nowotworową jest daleko bardziej naładowanym emocjami przeżyciem. Zdziwicie się, ale rzadko jest przerażające i odrzucające. Może też dlatego podświadomie historia ta po prostu mi się nie podobała.
tylko zze wedlug mnie to nei jest film o umieraniu tylko przede wszystkim o braku uczuc i emocji miedzy siostrami...
bergmanowi nie chodzilo o przedstawienie samego umierania tylko raczej tego co obok...
moze przez doswiadczenie z hospicjum tak bardzo sie na tym watku skupilas...
Chyba faktycznie za bardzo skupiłem się na samym umieraniu.
Podtrzymuję jednak opinię, że filmu nie oglądało się z przyjemnością. Czuję się prawdziwą rękę artysty, ale mimo formy wyrafinowanej, treść pozostaje ciężka. Zresztą dopiero poznaję Bergmana i może z perspektywy większej liczby filmów będę miał coś więcej do powiedzenia:) Pozdr